ŻYDZI GOSTYNIŃSCY

Od jakiegoś czasu zaangażowałem się mocno w przywracanie pamięci historycznej mieszkańcom Gostynina. W szczególności te działania odnoszą się do przywracania pamięci o gostynińskich Żydach. Zasadniczo od zakończenia II wojny światowej w gostynińskiej pamięci nie ma miejsca dla Żydów. Materialne i niematerialne śladów żydowskiej przeszłości są nieobecne w przestrzeni publicznej mojego miasta. Przez całe dziesięciolecia można było odnieść wrażenie, że Żydów w Gostyninie nigdy nie było. Tymczasem Żydzi stanowili niemal 40% mieszkańców Gostynina.

Kwestia upamiętnienia gostynińskich Żydów żyje we mnie od około 14 lat. Zaczęło się od wizyty przyjaciół z Warszawy, którzy zaczęli nas pytać o przedwojenną historię Gostynina i wątek żydowski w tej historii.

Wydaje się, że właśnie nadszedł czas, aby tę żydowską historię przypomnieć i jest szansa na upamiętnienie żydowskiego cmentarza, i szerzej historii oraz martyrologii gostynińskich Żydów.
Te działania niekoniecznie napotykają na "entuzjazm" lokalnego środowiska, choć jest kilka osób, którym te sprawy są bliskie, chyba w równym stopniu jak mnie.

Im więcej myślę o gostynińskich żydach, tym mam większe poczucie pewnej niesprawiedliwości historycznej i dziejowej. Żyli wśród nas, obok gostynińskich Niemców i Polaków, a także Rosjan. Mieli tu swoje domy, zakłady rzemieślnicze, warsztaty pracy, sklepy, banki, modlili się w synagodze, zakładali szkoły, biblioteki... Wybuch wojny diametralnie zmienił ich los. W gostynińskim getcie, niemieccy okupanci, zamknęli 3500 Żydów, nie tylko z Gostynina, ale także z okolic. Później prawie wszystkich wymordowano w obozie zagłady w Chełmnie nad Nerem. Niemcy zniszczyli też synagogę...

Gostynińscy Żydzi pozostawili po sobie domy, majątki, dobra materialne, duchowe i cmentarz... Jednak nad ich losem zapadła dziwna kurtyna milczenia. Ich domy zasiedlano, ostatnie macewy, ocalałe z czasu wojny, gdzieś "znikały"... Żydzi gostynińscy? Byli tacy? Po wojnie w okolicy rozeszła się wieść: "Żydów w Gostyninie nie ma, domy stoją wolne - można przyjeżdżać i je zasiedlać".

Nie wiem dokładnie dokąd zaprowadzą mnie działania na rzecz przywracania pamięci o gostynińskich Żydach, ale wiem i coraz bardziej rozumiem, że to ważna sprawa.

Wczoraj rozmawiałem krótko z pewnym mieszkańcem Gostynina, już ponad osiemdziesięcioletnim człowiekiem, który wychowywała się pośród żydowskich dzieci i rodzin. Jak sam wyznał, do wybuchu wojny bliższy był mu język jidysz niż polski. Jestem z tym Panem umówiony na dłuższą rozmowę w przyszłości.

Znalazłem dziś także wiersz Meiera Gostynińskiego pt. "Gostynin". Mam nadzieję, że uda się go przetłumaczyć na język polski. Pracy jest bardzo dużo, ostatnie tygodnie były bardzo trudne. Brak snu, zmęczenie i niezliczone ilości rozmów. Nie wszystkie łatwe i przyjemne. Czasami chciało mi się krzyczeć: "Pomocy!"

Nie wiem dlaczego, ale niektóre historie o gostynińskich Żydach stają się dla mnie takie bliskie. Jak będzie w przyszłości z pamięcią o nich? Zobaczymy...

Piotr Syska
(sobota, 17 września 2016 r.)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz