GOSTYNIŃSCY PROTESTANCI "POD LUPĄ"

Historyczny Gostynin był miastem w którym obok wyznawców judaizmu, prawosławia, katolicyzmu i ludzi niereligijnych, żyli protestanci. Pisałem o tym w tekście „Pastor, ksiądz, rabin i batiuszka”.

Mówienie o Bogu i prawdach Ewangelii to nie tylko przywilej Kościoła katolickiego. Podobnie jak w przeszłości, dziś również w Gostyninie są osoby, które mają tożsamość protestancką nawiązującą do zasad reformacji i realizują misję „niesienia Ewangelii” na wiele różnych sposobów. Sama Ewangelia (w jej biblijnym rozumieniu) nie jest „protestancka” czy „katolicka” lub „prawosławna”, jest tylko jedna jedyna – Boża. Jednak Kościoły są różne i reprezentują one różne tradycje, a próba narzucenia jednostronnej narracji: katolicy – dobrzy, protestanci – źli (lub odwrotnie) jest nieuprawniona.

Z mojego (protestanckiego) punktu widzenia dostrzegam pewną „obawę” przed tego typu innością jaką prezentują protestanci w religijnym krajobrazie Gostynina. Mogę w tym miejscu uspokoić ewentualnie „zaniepokojonych”, że sam kontakt ze mną, czytanie moich tekstów, lajkowanie moich postów na fejsbuku, otrzymanie ode mnie prezentu, książki, a nawet udział w protestanckim nabożeństwie czy studium biblijnym nie uczyni nikogo protestantem, co jest potwierdzone moim wieloletnim (ponad dwudziestoletnim) doświadczeniem :-).

Fakt, że protestant organizuje jakieś spotkanie, prelekcję, koncert czy cokolwiek innego, nie czyni tego wydarzenia „protestanckim”. Nikt też nie zostanie „zainfekowany” protestantyzmem, może co najwyżej spotkać się z pewnym odmiennym spojrzeniem na rzeczywistość, a wobec tej „inności” może zająć swoje własne stanowisko. Kontakt, rozmowa, dyskusja z ludźmi o innym światopoglądzie może nas ubogacić i pozwala na poszerzenie naszych horyzontów.

Sam lubię przebywać i rozmawiać z osobami, które w sposób nieagresywny prezentują swój punkt widzenia, często odmienny o mojego, co pozwala mi na weryfikację moich przekonań. Bardzo często zadaję sobie pytania: „W co wierzę?”, „Dlaczego tak wierzę?” i „Czy są powody, aby wierzyć inaczej?”.

Realnie rzecz ujmując protestanci gostynińscy, których znam i których spotkania są mi bliskie, wpisują się w obraz wymalowany słowami Moryca z „Ziemi obiecanej”: „A w kirche co ja mam? Cztery gołe ściany i tak pusto, jakby cały interes miał się za chwilę zlikwidować. Pastor gada o piekle i innych nieprzyjemnych rzeczach. A czy ja po to idę do kościoła, żeby się zdenerwować?”. Może nie zawsze pastor mówi o piekle, ostatnio nawet więcej jest „gadania” o niebie, ale z pewnością protestanci nie pretendują do bycia grupą większościową w Gostyninie i by ich dostrzec w krajobrazie społecznym miasta lupa jest bardzo potrzebna :-). Podobnie ustami Moryca większość mieszkańców Gostynina jest raczej skłonna powiedzieć: „Nie lubię(protestantyzmu) i nigdy bym na to wyznanie nie przeszedł…”.

Lubię, nie lubię… rzecz gustu, ale obawy czy strach co do funkcjonowania gostynińskich protestantów są nieuzasadnione. W sekrecie dodam, że wiele wpływowych i znaczących osób w wielowiekowej historii Polski było protestantami :-).

Piotr Syska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz