ZBRODNIA W LESIE SIEKIERZYŃSKIM


Piotr Zychowicz

Zbrodnia przeciwko Żydom w Lesie Siekierzyńskim to temat niezwykle drażliwy i trudny. Dlaczego drażliwy, to rzecz oczywista. Dlaczego trudny? Z braku źródeł. A raczej z braku obiektywnych źródeł. Dysponujemy bowiem tylko dokumentami sporządzonymi przez komunistów. Władze nowej, ludowej Polski po wojnie przeprowadziły w sprawie egzekucji śledztwo. W archiwum IPN zachowały się protokoły przesłuchań świadków i części sprawców, których udało się schwytać bezpiece. A także dokumenty procesowe. Czy dokumentację tę można uznać za wiarygodną?

Gdy usłyszałem o mordzie w Lesie Siekierzyńskim, miałem nadzieję, że był to wytwór wyobraźni ubeków. Albo próba zrzucenia przez komunistów odpowiedzialności za zbrodnię niemiecką na polskie podziemie. Nadzieja ta rozwiała się po rozmowach z historykami. - Egzekucja niestety miała miejsce - mówi historyk numer jeden z IPN. - Natomiast oczywiście do materiałów komunistycznych należy podchodzić z niezwykłą ostrożnością. Na ich podstawie nie można ustalić całej prawdy, nie można ich po prostu przepisywać, bo otrzymuje się wykrzywiony obraz. Komuniści manipulowali materiałem dowodowym, wymuszali na świadkach i oskarżonych zeznania, które miały oczernić AK jako organizację antysemicką i współpracującą z III Rzeszą - dodaje.

Sprawę zbadała dr Alina Skibińska z warszawskiego Centrum Badań nad Zagładą Żydów. - Przeczytałam olbrzymią liczbę takich dokumentów. Jeżeli ma się doświadczenie, to manipulacje komunistycznych służb można łatwo wychwycić. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że sprawcami egzekucji byli żołnierze AK. W 2011 r. pojechałam na miejsce zbrodni i rozmawiałam z mieszkańcami okolicznych wsi. Potwierdzili, że Żydów zabili ''chłopcy z lasu''.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz