Od wielu miesięcy hasło „Multi-kulti” pada z wielu ust, szczególnie polityków. Niestety, w zdecydowanej większości przypadków, wypowiadający je nie bardzo rozumieją znaczenie tego pojęcie (zwłaszcza politycy). Problem migracji z Bliskiego i Środkowego Wschodu oraz Afryki Północnej, stał się nierozerwalnie powiązany z pojęciem multi-kulti. Wielu z zadowoleniem odtrąbiło klęskę multikulturalizmu i z satysfakcją ukazują wyższość jednoplemiennych tworów państwowych. W Polsce takie spojrzenie na państwo ma swoje korzenie w koncepcji Romana Dmowskiego i jego obozu politycznego z przełomu XIX i XX w. To ona wywarła wpływ kształt terytorialny odrodzonej Polski. W czasach PRL wizja niewielkiego państwa jednoplemiennego znalazła uznanie u władz komunistycznych. Po 1968 r. koncepcja ta została niejako zrealizowana. Ale dla polskiej tradycji historycznej powinna być bliższa koncepcja wielokulturowości. Silna, rozległa i znacząca w Europie była właśnie wieloetniczna i wielokulturowa Rzeczpospolita. Ileż ludów, religii, języków można było usłyszeć na ulicach miast Rzeczypospolitej! Stan taki utrzymał się również po upadku państwa polsko – litewskiego oraz w odrodzonej II Rzeczypospolitej.
Gostynin stanowił przykład jednego z bardzo licznych miast wielokulturowych na ziemiach polskich, szczególnie w XIX i XX (do 1945 r.) w. Obok Polaków mieszkali, pracowali, modlili się i decydowali o funkcjonowania miasta Żydzi, Niemcy, Rosjanie. Ten wieloetniczny i wielokulturowy świat gostyniński upadł wraz wybuchem drugiej wojny światowej. Jakże skutecznie władze peerelowskie zatarły pamięć o „Innych” mieszkańcach Gostynina. Dziś nie ma po nich śladów materialnych, a pisane są również mizerne. Notabene, każdy może zobaczyć i ocenić co się obecnie dzieje z dwoma materialnymi śladami po gostynińskich luteranach. W tym kontekście bardzo ciekawa i godna uwagi jest inicjatywa pana Piotra Syski, by przywrócić Żydów Gostyninowi, by zbudować pamięć o tych mieszkańcach miasta. Źródeł nie jest wiele, nie da się kompleksowo odtworzyć żydowskiej przeszłości Gostynina. Warto wykorzystać to co jest, by choć we fragmentach swej historii gostynińscy Żydzi żyli w pamięci miasta. A jest o kim i o czym pamiętać. Bo choć gmina żydowska w Gostyninie nie była zbyt liczna i o długiej historii, to zaznaczyła swą obecność tu i w sąsiednich miastach. Synagoga, beth ha-midrasz, mykwa, rzeźnia, dwa cmentarze, były miejscami konkretnymi w topografii miasta. Dziś mało kto potrafiłby je zlokalizować. Byli wśród żydowskich mieszkańców również ludzie wybitni, powszechnie znani. Warto przywołać choćby, postać rabbiego Jechiela Meira Lifszyca – „Dobrego Żyda z Gostynina”, jak go nazywano. Ten przywódca (cadik) miejscowych chasydów cieszył się ogólnym uznaniem i poważaniem, także w okolicznych gminach. Opisał go nawet Szalom Asz w swoim dziele „Żyd Psalmów” (powieść z 1934 r., znakomicie oddającej obraz świata żydowskiego w Polsce XIX w.). Warci przypomnienia są właściciele sklepów czy warsztatów rzemieślniczych, działacze na rzecz odrodzenia narodowej świadomości Żydów.
W 1960 r. w Nowym Jorku ukazał się Pinkes Gostynin. Księga Pamięci, swoista, można powiedzieć, Żydowska Kronika Gostynia. Jej, tłumaczone na język polski, fragmenty krążą po różnych publikacjach (choć nie wiem jak to ma się do praw autorskich). Jest ona cennym i właściwie podstawowym źródłem dla budowania pamięci o gostynińskich Żydach i ich świecie. Liczę, że inicjatywa pana Piotra znajdzie oddźwięk i zostanie zrealizowana.
Przemysław Nowogórski
(tekst pochodzi z portalu gostynin24.pl i został opublikowany 27 sierpnia 2016 r. w dziale "felietony")
GOSTYNIŃSCY PROTESTANCI "POD LUPĄ"
Historyczny Gostynin był miastem w którym obok wyznawców judaizmu, prawosławia, katolicyzmu i ludzi niereligijnych, żyli protestanci. Pisałem o tym w tekście „Pastor, ksiądz, rabin i batiuszka”.
Mówienie o Bogu i prawdach Ewangelii to nie tylko przywilej Kościoła katolickiego. Podobnie jak w przeszłości, dziś również w Gostyninie są osoby, które mają tożsamość protestancką nawiązującą do zasad reformacji i realizują misję „niesienia Ewangelii” na wiele różnych sposobów. Sama Ewangelia (w jej biblijnym rozumieniu) nie jest „protestancka” czy „katolicka” lub „prawosławna”, jest tylko jedna jedyna – Boża. Jednak Kościoły są różne i reprezentują one różne tradycje, a próba narzucenia jednostronnej narracji: katolicy – dobrzy, protestanci – źli (lub odwrotnie) jest nieuprawniona.
Z mojego (protestanckiego) punktu widzenia dostrzegam pewną „obawę” przed tego typu innością jaką prezentują protestanci w religijnym krajobrazie Gostynina. Mogę w tym miejscu uspokoić ewentualnie „zaniepokojonych”, że sam kontakt ze mną, czytanie moich tekstów, lajkowanie moich postów na fejsbuku, otrzymanie ode mnie prezentu, książki, a nawet udział w protestanckim nabożeństwie czy studium biblijnym nie uczyni nikogo protestantem, co jest potwierdzone moim wieloletnim (ponad dwudziestoletnim) doświadczeniem :-).
Fakt, że protestant organizuje jakieś spotkanie, prelekcję, koncert czy cokolwiek innego, nie czyni tego wydarzenia „protestanckim”. Nikt też nie zostanie „zainfekowany” protestantyzmem, może co najwyżej spotkać się z pewnym odmiennym spojrzeniem na rzeczywistość, a wobec tej „inności” może zająć swoje własne stanowisko. Kontakt, rozmowa, dyskusja z ludźmi o innym światopoglądzie może nas ubogacić i pozwala na poszerzenie naszych horyzontów.
Sam lubię przebywać i rozmawiać z osobami, które w sposób nieagresywny prezentują swój punkt widzenia, często odmienny o mojego, co pozwala mi na weryfikację moich przekonań. Bardzo często zadaję sobie pytania: „W co wierzę?”, „Dlaczego tak wierzę?” i „Czy są powody, aby wierzyć inaczej?”.
Realnie rzecz ujmując protestanci gostynińscy, których znam i których spotkania są mi bliskie, wpisują się w obraz wymalowany słowami Moryca z „Ziemi obiecanej”: „A w kirche co ja mam? Cztery gołe ściany i tak pusto, jakby cały interes miał się za chwilę zlikwidować. Pastor gada o piekle i innych nieprzyjemnych rzeczach. A czy ja po to idę do kościoła, żeby się zdenerwować?”. Może nie zawsze pastor mówi o piekle, ostatnio nawet więcej jest „gadania” o niebie, ale z pewnością protestanci nie pretendują do bycia grupą większościową w Gostyninie i by ich dostrzec w krajobrazie społecznym miasta lupa jest bardzo potrzebna :-). Podobnie ustami Moryca większość mieszkańców Gostynina jest raczej skłonna powiedzieć: „Nie lubię(protestantyzmu) i nigdy bym na to wyznanie nie przeszedł…”.
Lubię, nie lubię… rzecz gustu, ale obawy czy strach co do funkcjonowania gostynińskich protestantów są nieuzasadnione. W sekrecie dodam, że wiele wpływowych i znaczących osób w wielowiekowej historii Polski było protestantami :-).
Piotr Syska
Mówienie o Bogu i prawdach Ewangelii to nie tylko przywilej Kościoła katolickiego. Podobnie jak w przeszłości, dziś również w Gostyninie są osoby, które mają tożsamość protestancką nawiązującą do zasad reformacji i realizują misję „niesienia Ewangelii” na wiele różnych sposobów. Sama Ewangelia (w jej biblijnym rozumieniu) nie jest „protestancka” czy „katolicka” lub „prawosławna”, jest tylko jedna jedyna – Boża. Jednak Kościoły są różne i reprezentują one różne tradycje, a próba narzucenia jednostronnej narracji: katolicy – dobrzy, protestanci – źli (lub odwrotnie) jest nieuprawniona.
Z mojego (protestanckiego) punktu widzenia dostrzegam pewną „obawę” przed tego typu innością jaką prezentują protestanci w religijnym krajobrazie Gostynina. Mogę w tym miejscu uspokoić ewentualnie „zaniepokojonych”, że sam kontakt ze mną, czytanie moich tekstów, lajkowanie moich postów na fejsbuku, otrzymanie ode mnie prezentu, książki, a nawet udział w protestanckim nabożeństwie czy studium biblijnym nie uczyni nikogo protestantem, co jest potwierdzone moim wieloletnim (ponad dwudziestoletnim) doświadczeniem :-).
Fakt, że protestant organizuje jakieś spotkanie, prelekcję, koncert czy cokolwiek innego, nie czyni tego wydarzenia „protestanckim”. Nikt też nie zostanie „zainfekowany” protestantyzmem, może co najwyżej spotkać się z pewnym odmiennym spojrzeniem na rzeczywistość, a wobec tej „inności” może zająć swoje własne stanowisko. Kontakt, rozmowa, dyskusja z ludźmi o innym światopoglądzie może nas ubogacić i pozwala na poszerzenie naszych horyzontów.
Sam lubię przebywać i rozmawiać z osobami, które w sposób nieagresywny prezentują swój punkt widzenia, często odmienny o mojego, co pozwala mi na weryfikację moich przekonań. Bardzo często zadaję sobie pytania: „W co wierzę?”, „Dlaczego tak wierzę?” i „Czy są powody, aby wierzyć inaczej?”.
Realnie rzecz ujmując protestanci gostynińscy, których znam i których spotkania są mi bliskie, wpisują się w obraz wymalowany słowami Moryca z „Ziemi obiecanej”: „A w kirche co ja mam? Cztery gołe ściany i tak pusto, jakby cały interes miał się za chwilę zlikwidować. Pastor gada o piekle i innych nieprzyjemnych rzeczach. A czy ja po to idę do kościoła, żeby się zdenerwować?”. Może nie zawsze pastor mówi o piekle, ostatnio nawet więcej jest „gadania” o niebie, ale z pewnością protestanci nie pretendują do bycia grupą większościową w Gostyninie i by ich dostrzec w krajobrazie społecznym miasta lupa jest bardzo potrzebna :-). Podobnie ustami Moryca większość mieszkańców Gostynina jest raczej skłonna powiedzieć: „Nie lubię(protestantyzmu) i nigdy bym na to wyznanie nie przeszedł…”.
Lubię, nie lubię… rzecz gustu, ale obawy czy strach co do funkcjonowania gostynińskich protestantów są nieuzasadnione. W sekrecie dodam, że wiele wpływowych i znaczących osób w wielowiekowej historii Polski było protestantami :-).
Piotr Syska
PASTOR, KSIĄDZ, RABIN, BATIUSZKA
Pastor, ksiądz, batiuszka i
rabin. Nabożeństwo z nauczaniem Biblii, niedzielna msza, prawosławna liturgia i
studiowanie Tory w synagodze. Elementarne szkoły: katolickie, protestanckie i
żydowskie. Taki był kiedyś Gostynin.
Gostynin na początku XX wieku,
podobnie zresztą jak we wcześniejszych okresach historycznych, był miastem różnorodnym
kulturowo i wielonarodowościowym. Obok Polaków mieszkali tu również Żydzi,
Niemcy i Rosjanie. Obok siebie żyli katolicy, protestanci, prawosławni i wyznawcy judaizmu.
Osoby wyznania rzymskokatolickiego gromadziły się we wnętrzach wybudowanego w kształcie krzyża Kościoła pw. św. Marcina, protestanccy chrześcijanie organizowali nabożeństwa i nauczanie Słowa Bożego w budynku zborowym, który powstał na miejscu dawnego zamku, a ludność prawosławna oddawała cześć Bogu w murowanej cerkwi św. Mikołaja. Bardzo liczna grupa wyznawców judaizmu gromadziła się w na modlitwie i czytaniu tekstów biblijnych w synagodze położonej w sąsiedztwie mykwy i domu nauki. Czy współcześnie żyjący gostyninianie mają świadomość tej wielokulturowej historii naszego miasta?
Właśnie taki wielokulturowy
Gostynin chcemy wspominać i o takiej historii miasta chcemy pamiętać. My, czyli
zwykli gostyninianie, którzy postanowili „wziąć” sprawy w swoje ręce.
Na początek chcemy upamiętnić
historię gostynińskich Żydów, którzy byli najliczniejszą grupą w tym różnorodnym
kulturowo Gostyninie. Ludność wyznania mojżeszowego w dwudziestoleciu
międzywojennym stanowiła blisko 40 procent mieszkańców. Przedwojenny Gostynin
był bardzo żydowskim miastem, z żydowską szkołą, synagogą, biblioteką,
stowarzyszeniami, klubem sportowym, a nade wszystko z całą różnorodnością
żydowskich sklepów, restauracji, banków czy zakładów rzemieślniczych.
Przedwojenny rabin Gostynina, Jechiel Meira, był ponoć znany w całej Polsce.
Żydzi gostynińscy mieli tu swoje cmentarze z charakterystycznymi macewami,
których mniej lub lepiej zachowane fragmenty odkryto w okolicznych lasach.
Dziś w Gostyninie nie ma
żadnej wzmianki o tym, że przez wiele lat ważną rolę w życiu społecznym i
gospodarczymi miasta odgrywali Żydzi. Czy stać nas mieszkańców Gostynina na
przywrócenie pamięci o ich obecności w naszym mieście? Wierzymy, że tak.
Jeśli chciałbyś przyłączyć się
do nas zapraszamy do kontaktu: www.wielokulturowygostynin.blogspot.com Chcemy
współpracować z lokalnymi instytucjami, organizacjami i ludźmi dobrej woli. Wkrótce
przedstawimy harmonogram wydarzeń, które mają służyć założonym przez nas celom.
Piotr Syska
ZBRODNIA W LESIE SIEKIERZYŃSKIM
Piotr Zychowicz |
Zbrodnia przeciwko Żydom w Lesie Siekierzyńskim to temat
niezwykle drażliwy i trudny. Dlaczego drażliwy, to rzecz oczywista. Dlaczego
trudny? Z braku źródeł. A raczej z braku obiektywnych źródeł. Dysponujemy
bowiem tylko dokumentami sporządzonymi przez komunistów. Władze nowej, ludowej
Polski po wojnie przeprowadziły w sprawie egzekucji śledztwo. W archiwum IPN
zachowały się protokoły przesłuchań świadków i części sprawców, których udało
się schwytać bezpiece. A także dokumenty procesowe. Czy dokumentację tę można
uznać za wiarygodną?
Gdy usłyszałem o mordzie w Lesie Siekierzyńskim, miałem nadzieję, że był to wytwór wyobraźni ubeków. Albo próba zrzucenia przez komunistów odpowiedzialności za zbrodnię niemiecką na polskie podziemie. Nadzieja ta rozwiała się po rozmowach z historykami. - Egzekucja niestety miała miejsce - mówi historyk numer jeden z IPN. - Natomiast oczywiście do materiałów komunistycznych należy podchodzić z niezwykłą ostrożnością. Na ich podstawie nie można ustalić całej prawdy, nie można ich po prostu przepisywać, bo otrzymuje się wykrzywiony obraz. Komuniści manipulowali materiałem dowodowym, wymuszali na świadkach i oskarżonych zeznania, które miały oczernić AK jako organizację antysemicką i współpracującą z III Rzeszą - dodaje.
Sprawę zbadała dr Alina Skibińska z warszawskiego Centrum Badań nad Zagładą Żydów. - Przeczytałam olbrzymią liczbę takich dokumentów. Jeżeli ma się doświadczenie, to manipulacje komunistycznych służb można łatwo wychwycić. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że sprawcami egzekucji byli żołnierze AK. W 2011 r. pojechałam na miejsce zbrodni i rozmawiałam z mieszkańcami okolicznych wsi. Potwierdzili, że Żydów zabili ''chłopcy z lasu''.
Gdy usłyszałem o mordzie w Lesie Siekierzyńskim, miałem nadzieję, że był to wytwór wyobraźni ubeków. Albo próba zrzucenia przez komunistów odpowiedzialności za zbrodnię niemiecką na polskie podziemie. Nadzieja ta rozwiała się po rozmowach z historykami. - Egzekucja niestety miała miejsce - mówi historyk numer jeden z IPN. - Natomiast oczywiście do materiałów komunistycznych należy podchodzić z niezwykłą ostrożnością. Na ich podstawie nie można ustalić całej prawdy, nie można ich po prostu przepisywać, bo otrzymuje się wykrzywiony obraz. Komuniści manipulowali materiałem dowodowym, wymuszali na świadkach i oskarżonych zeznania, które miały oczernić AK jako organizację antysemicką i współpracującą z III Rzeszą - dodaje.
Sprawę zbadała dr Alina Skibińska z warszawskiego Centrum Badań nad Zagładą Żydów. - Przeczytałam olbrzymią liczbę takich dokumentów. Jeżeli ma się doświadczenie, to manipulacje komunistycznych służb można łatwo wychwycić. W tym przypadku nie ma wątpliwości, że sprawcami egzekucji byli żołnierze AK. W 2011 r. pojechałam na miejsce zbrodni i rozmawiałam z mieszkańcami okolicznych wsi. Potwierdzili, że Żydów zabili ''chłopcy z lasu''.
ZBRODNIA W BABIM JARZE
Projekt pomnika ofiar masakry |
Więcej w artykule: www.historia.wp.pl/title,Masakra-w-Babim-Jarze,wid,18522831,wiadomosc.html
Subskrybuj:
Posty (Atom)